
Kobieta jak wino: im starsza, tym lepsza
Jak to jest być influencerką po pięćdziesiątce? Zapewne inaczej, niż kiedy ma się dwadzieścia parę lat. Dla mnie obciążające jest na przykład to, że im jestem starsza tym bardziej – wzorem Sokratesa – „wiem, że nic nie wiem”. Czytelnicy oczekują przecież jednoznacznych, entuzjastycznych, zero-jedynkowych poglądów: „noś to”, „zrób to” lub „tak nie rób”.
Tekst: Małgorzata Trębacz-Piotrowska | pinotnoirfashion.pl

Mnie znacznie bliżej jest do tego, co kiedyś powiedział Krzysztof Kieślowski: „W Ameryce jest coś, co mi bardzo nie odpowiada. To jest gadanie o niczym z dobrym, zdecydowanie dobrym, a nawet bardzo dobrym samopoczuciem. Spotykam mojego amerykańskiego agenta i pytam go: Jak się masz?. On zawsze mówi: „Extremely well. Już nie może być OK czy well. Musi być extremely well. Ja tymczasem nie jestem extremely well. A nawet w ogóle nie jestem well. Po prostu jestem: so-so.” I właśnie to jestem także ja. Ja też jestem so-so.
▪ Zobacz także: Jolanta Kopeć: „Z doświadczeniem się nie dyskutuje”
Kobieta wielowątkowa
To może zamiast o Kieślowskim, opowiem trochę o sobie. Jak wiele innych kobiet jestem „wielowątkowa”. Jestem inżynierem budowlanym i pracuję w zawodzie. Zaczęłam jeszcze na studiach w firmie rodziców i tak ciągnę ten wózek od 30 lat.
Gotuję, bo lubię. Nowe smaki i zapachy. Poszukiwania. Wystąpiłam nawet w jednym z odcinków „Ugotowanych”. Od czasu przejścia na dietę bezglutenową ćwiczenia z gotowania zrobiły się jeszcze bardziej wymagające. Lubię urządzać wnętrza. Od dwudziestu lat urządzam nasz dom i nie zamierzam nigdy skończyć. Lubię też modę.
▪ Przeczytaj również: Grażyna Urbaniak: „Odkryłam flexi sposób na siebie!”
Szafiarka jak wino
Moje stricte modowe zainteresowania uzewnętrzniały się najsilniej. Rodzina namówiła mnie więc na założenie bloga. Mąż i córki wymyśliły nazwę – Pinot Noir Fashion. Wiecie, że kobieta jest jak wino… Im starsza, tym lepsza.
I tak w lutym 2013 roku zostałam blogerką czy też – jak wówczas czasem mawiano – „szafiarką”. Na blogu pokazywałam swoje stylizacje na bazie nadmiaru posiadanych ubrań. Wspierana przez męża, który zajął się fotografowaniem mojej poprzebieranej osoby oraz nasze córki, na których rady i pomoc zawsze mogłam liczyć.
Potem założyłam konto na Instagramie, oczywiście o tej samej nazwie, co blog. Początkowo także pokazywałam tylko posty stylizacyjne. I tu porady moich dzieci były jeszcze cenniejsze, bo to – nowe dla mnie wtedy – medium było początkowo zagadką. Zarówno od strony merytorycznej, jak i technicznej. Oglądałam oczywiście konta instagramowe innych, także tych wysokozasięgowych influencerek i próbowałam te inspiracje przełożyć na język konta kobiety wówczas pod pięćdziesiątkę.
▪ Zapoznaj się: Marzanna Walczak: „Pasja rodzi profesjonalizm”
Klucz to autentyczność
Tym bardziej, jak wspomniałam wcześniej, nieocenione były rady córek. „Więcej życia”, „mniej sztywno”, „takie rzeczy to na story, nie na tablicę główną”, „pokaż bardziej siebie” – słuchałam ich uwag wtedy i słucham do dziś. I staram realizować. Wcale nie jest to dla mnie łatwe. Jestem osobą introwertyczną i niełatwo przychodzi mi dzielenie się swoim życiem. Ale przecież sama lubię oglądać konta, które takie życie pokazują. Nie kopiuję innych – muszę być autentyczna, bo fałsz jest bardzo czytelny. Jestem sobą i tym bardziej miło mi, że coraz więcej osób – mimo to, a może właśnie dlatego – obserwuje moje konto.

▪ Warte Twojej uwagi: Beata Brzezowska: „Kochasz coś robić? Dziel się tym!”
Content is the king
Na moim profilu pokazuję oczywiście stylizacje, jednak nie są to fotki w jednej pozie. Oboje z Waldkiem, moim mężem, staramy się zawrzeć w każdej fotce historię, którą uzupełniam opisem pod zdjęciami. Mam problem z opisywaniem stylizacji, bo przecież „koń, jaki jest, każdy widzi”. Nie będę obrażać swoich obserwatorów łopatologicznymi tekstami!
Opowiadając zdjęciami historie łatwiej przekazać w tle wątki lifestylowe lub odwrotnie, Można je pokazać na pierwszym planie przesuwając stylizacje na drugi plan i nie tracić przy tym spójności przekazu całego konta. Tak przynajmniej to czuję i tak staram się kreować mój Instagram.
▪ Sprawdź: Jak budować markę osobistą w sieci?
Wirtualny dom
Umieszczane przez mnie relacje (stories) są budowane na tej samej zasadzie. Opowiadam jednak bardzo bieżące wydarzenia fotografowane czy filmowane telefonem komórkowym. Są spontaniczne, ale mniej dopracowane estetycznie. Jednak zdjęcie aparatem fotograficznym to inna jakość i nawet najlepsza komórka nie pomoże.
Opowieści w relacjach pewnie bardziej też odzwierciedlają mnie, mój charakter czy poczucie humoru. Życie codzienne w tych jego fragmentach, którymi chcę podzielić się z osobami, które goszczą na moim koncie. Bo tak o tym myślę: moje konto – mój dom, do którego zapraszam obserwatorów i traktuję jak oczekiwanych gości.

Porady praktyczne
Z technicznego punktu widzenia ważna jest stała częstotliwość publikacji. Z jednej strony docenia ją słynny „algorytm Instagrama”, z drugiej strony przecież my sami też lubimy nowe wpisy na oglądanych przez nas kontach. Bo wiecie, to takie stosowane w życiu codziennym sparafrazowane przysłowie „rób innym to, co dla ciebie miłe”!
Myśląc o prowadzonym na Instagramie koncie komercyjnie warto publikować wpisy o szerokiej tematyce. Dajemy wtedy szansę większej grupie reklamodawców. Moja pierwsza komercyjna współpraca była oczywiście „ubraniowa”. Nie pojawiła się od razu. Cierpliwość i konsekwencja to najważniejsza rada, jaką mogę się podzielić.
Potem, wraz z rozszerzaniem przeze mnie tematyki wpisów i wzrostem liczby obserwujących, pojawiły się nowe firmy i nowe współprace. Zgłaszające się marki doceniły mój dojrzały wiek, ale też tworzone przeze mnie treści i opowiadane historie. To właśnie one dobrze zilustrowały niedawne wpisy o winie. Rzućcie okiem w wolnym czasie.
To jest nasz czas!
Dla marek nasz „srebrny wiek” ma duże znaczenie. Coraz więcej firm wie, że osoby po pięćdziesiątce to dobrzy klienci. Ale także my musimy pokazywać inny wizerunek naszego pokolenia. Jesteśmy już trochę uwolnieni z obowiązków wychowania dzieci, przeważnie skonkretyzowani zawodowo. Mamy więcej czasu, który przeznaczmy na nasze zainteresowania czy rozwój naszych hobby. Bierzemy z życia pełnymi garściami i warto to pokazywać bo… wiele osób wciąż myśli o nas w kategoriach stereotypowego seniora. Nie jesteśmy tacy i niestety, ale musimy to innym skutecznie udowadniać!
